-->

czwartek, 21 lutego 2019

Joe Haldeman "Wieczna Wojna" recenzja

Ludzie zetknęli się z obcą cywilizacją Tauran i od razu wybuchł militarny konflikt. Tak przynajmniej może się wydawać, bo nie nastąpiła żadna próba komunikowania się. Elitarne oddziały UNEF, składające się z najbardziej inteligentnych i przeszkolonych rekrutów wyruszają by pomścić niesprowokowany atak. Na początku idzie bardzo łatwo, właściwie wróg nie stawia oporu, ale każde kolejne uderzenie daje mu coraz większe doświadczenie i więcej czasu na przygotowania...



Książka eksploruje ciekawy, popularny motyw dylatacji czasu. Każdy wyruszający statek dociera na miejsce ze znacznym opóźnieniem do wcześniej obserwowanych wydarzeń, więc obie strony konfliktu atakują się dziesiątki albo nawet setki lat po wysłaniu oddziałów. Główny bohater William Mandella szybko staje się jednym z najstarszych ludzi i jednocześnie najbardziej doświadczonym żołnierzem, ze względu na czas jaki spędza w podróżach pomiędzy starciami. Większość książek sf upraszcza motyw podróży z dylatacją czasu, zakładając natychmiastowe przemieszczanie się pomiędzy odległymi układami przez różnego rodzaju bramy gwiezdne i podobne wynalazki. "Wieczna Wojna" wręcz tworzy oś fabuły wokół odwrotnej koncepcji - zagubienia bohatera w świecie, który szybko się zmienia w wyniku przemierzania przestrzeni.

Kto tak naprawdę zaczął wojnę i po co właściwie jest prowadzona tyle lat później? Jaki jest sens życia człowieka, który został wyjęty ze społeczeństwa na setki lat? Co rozumie społeczeństwo z wojny rozpoczętej pod zapomnianym pretekstem i jakie opcje daje żołnierzom? Żeby odpowiedzieć na te pytania autor korzystał ze swoich własnych doświadczeń z Wietnamu i przeżyć po powrocie.

Nie jest to jednak ciężka książka do czytania, bo przepuszczenie wojny przez filtr kosmicznej opery wygładziło i nieco ośmieszyło okrucieństwo starć. Krótka notka z bezużytecznymi informacjami, mająca zapewnić rekrutom potrzebne informacje do walki, która okazuje się olbrzymią nieskoordynowaną masakrą bardzo zapada w pamięć i pewnie była czymś zaczerpniętym prosto z doświadczeń wietnamskich autora.

Otrzymujemy więc w gruncie rzeczy pacyfistyczną książkę, bez gloryfikacji żołnierza lub wojny, ale jednocześnie nie na tyle nachalną, żeby zupełnie negowała sens istnienia wojska. Jest to bardziej komentarz społeczny w oprawie sf, który może zadowolić fanów kosmicznej opery, a nawet militarnego sf, bo zawiera naprawdę dużo różnorodnych opisów walk. Otrzymane nagrody Nebula, Lotus i Hugo wskazują na wysokie uznanie wśród krytyków. W swoim czasie planowano nawet film, ale do tej pory nie wyszedł, dlatego amatorzy innych mediów muszą zadowolić się całkiem niezłym komiksem.

Książka jest klasykiem, który powinien być przeczytany przez każdego fana sf, nie tylko ze względu na prestiżowe nagrody, ale również z powodu unikatowego klimatu odnoszącego się do osobistych przeżyć autora. Jeśli kogoś zaciekawiła historia Williama Mandelli, dalszy ciąg znalazł się w "Wiecznym Pokoju" i "Wiecznej Wolności", które zamykają trylogię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz