-->

czwartek, 21 lutego 2019

Orson Scott Card "Gra Endera" recenzja

Tylko najmłodsi posiadają wystarczające umiejętności, żeby wziąć udział w grze, w której stawką jest los ludzkości. Z wiekiem refleks i szybkość przetwarzania informacji spada, więc jeśli robale mają zostać pokonane, trening musi się zacząć od najmłodszych lat. Andrew Wiggin zostaje wybrany na ucznia elitarnej szkoły dla przyszłych dowódców.

Powieść, początkowo będąca rozwinięciem krótkiego opowiadania, rozrosła się do długiej serii. Jednak to pierwsza część zrobiła największą furorę i została zekranizowana. "Gra Endera" przedstawia losy dzieci-dowódców zdalnie sterowanej floty. Sześć lat to za mało? Nie w podbramkowej sytuacji, w jakiej znalazła się ludzkość.

Oczywiście czytelnik zdaje sobie sprawę niemal od samego początku, że genialne dzieci zostały oszukane: flota jest prawdziwa, a zadania, które się nie powiodły, okupione realnymi stratami. Trening orientacji w przestrzeni, czy fizyczne zmagania rekrutów mają jedyne wyznaczyć najlepszych, którzy pokierują finałową bitwą, zmagając się z przeważającymi siłami owadopodobnych stworów.

Dlaczego warto przeczytać tę książkę? Być może niektórych przyciągnie film, który oceniam jako przeciętny, innych przyznane prestiżowe nagrody Hugo i Nebula. Jednak dla mnie najważniejszym elementem jest dość oryginalna koncepcja zbudowanego świata i ciekawie opisane walki, które zadowolą wielbicieli militarnego sf.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz