-->

środa, 20 lutego 2019

Mike Resnick Starship "Bunt" recenzja

Pierwszy tom serii, której raczej nie warto czytać, chyba że ktoś ma naprawdę specyficzne poczucie humoru. Papierowe postacie, dialogi godne filmu klasy Z. Zarysowany świat może miałby jakiś potencjał, ale nie w takiej oprawie.

Po prostu ciężko wskazać jakiekolwiek plusy tej książki, jest dość nudna. Nie na tyle, żeby porzucić ją w połowie, ale na tyle, żeby już nie sięgnąć po kolejne części.

Główny bohater załatwia wszystkie sprawy gromkimi okrzykami. Normalnie pomyślałbym, że chodziło o dowcip, napisanie czegoś na takim poziomie, żeby stało się intencjonalnie śmiesznie. Jednak jeśli taki był zamiar, to kompletnie nie wypalił. Powtarzany w kółko schemat krzyczącego Cole'a nie bawi, tylko nuży. Tego typu proste książki mają prawo bytu, ale wtedy musiałyby pójść w stronę "Undying Mercenaries" B.V. Larsona, czyli z założenia bezpretensjonalnie rozśmieszać.

Tutaj otrzymujemy jakąś próbę zrobienia space opery na poważnie, ale nic tego nie trzyma w kupie, ani postacie, ani zbudowany świat, ani humor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz