Dla odmiany od militarnej sf, tym razem książka w klimacie postapokaliptycznym. Hig jest jednym z ocalałych. Przeżył epidemię grypy, która przetrzebiła ludzkość. Żywych pozostało tak mało, że trudno mówić o kontakcie międzyludzkim. Jaki jest podstawowy instynkt człowieka? Wygląda na to, że chęć rabunku, bo głównie od tego muszą się odganiać bohaterowie przez większość czasu.
Spędzając życie w hangarze na opuszczonym lotnisku razem z nikomu nie ufającym znajomym udaje od dziesięciu lat, że to wszystko, czego mu potrzeba. Czasem wycieczka na ryby, trochę strzelania do rzadko pojawiających się intruzów, pies i małomówny eks-żołnierz jako towarzysz niedoli. Nadzieja, że gdzieś toczy się inne, lepsze życie, wybucha gdy odbierają transmisję z innego lotniska. Mężczyzna wyrusza na podróż, w której pozna granice natury ludzkiej.
Książka nie zawiera wielu scen akcji, ale wbrew pozorom czyta się bardzo lekko. Jest to w gruncie rzeczy studium zwariowanych od samotności ludzi, którzy nawet w nędznej sytuacji szukają odrobiny nadziei. Postapokaliptyczne tło sf jest jedynie pretekstem do umieszczenia bohaterów w kłopotach.
Nie ma mutantów, tajemniczych broni, ani statków kosmicznych, ale nadal jest to dobrze napisane i interesujące dzieło. Sceny akcji, gdy już są, nie zawodzą, mimo że większość książki ma spokojne tempo. Zakończenie, chociaż w dużej mierze pesymistyczne, nie przytłacza czytelnika i zostawia pozytywny akcent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz